piątek, 29 stycznia 2021

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Hipoteka

Obwieszczenie

Wydział hipotezny pow. Jędrzejowskiego ogłasza, że na d. 25 czerwca 1918 r. wyznaczony został termin regulacji hipotek:
1) działki gruntu, przestrzeni 142 pręty, położonego na terytorium os. Jędrzejów, w miejscowości „ogrodna ziemia w osadzie”, wchodzącego w skład osady rolnej, zapisanej w dannej i rejestrze pomiarowym na os. Jędrzejów pod no. 192, należącego do Zacharjasza Bratborta;
2) 1/3 części działki ziemi w miejscowości „w Piaskach”, przestrzeni 22 zagony, czyli 87 prętów, wchodzącego w skład osady rolnej, zapisanej w dannej i rejestrze pomiarowym na os. Jędrzejów pod no. 86 i działki ziemi, przestrzeni około 2 mórg 62 1/2 prętów w miejscowości „Podklasztorze-Pajączki”, wchodzącego w skład osady rolnej, zapisanej w dannej i rejestrze pomiarowym na os. Jędrzejów pod no. 132, należących do Abrama Stobeckiego.
W oznaczonym terminie osoby zainteresowane winny zgłosić swoje prawa w kancelarji hipotecznej w Działoszycach, pod skutkami prekluzji.
Działoszyce, d. 16 marca 1918 r.

Pisarz hipoteczny:
J. Raczkowski

[pisownia oryginalna]

Źródło:

Obwieszczenia publiczne dodatek no. 15 do Dziennika Urzędowego Ministerstwa Sprawiedliwości - Warszawa, 15 kwietnia 1918

Krajobraz po pogromie

Plotka o mordzie rytualnym szerzyła się w wielu regionach Polski, jednak wyjątkowe podniecenie ogarnęło mieszkańców województwa kieleckiego. Tam niebezpieczeństwo wybuchów pogromów było bodaj największe. W Ostrowcu Świętokrzyskim, do którego wiadomość o pogromie kieleckim dotarła już 4 lipca, nosicielami mitu byli milicjanci oraz nowe mieszczaństwo: restaurator i lodziarz (...). O „błyskawicznym” przekazywaniu mitu donoszono z Pińczowa (...). W Sandomierzu „ludność” miała mówić, że „żydzi rzeczywiście zamordowali kilka dzieci polskich i słusznie należy im się zaistniały mord w Kielcach”. W doniesieniu z tego miasta zwracano jednak uwagę, że „na ogół kończy się ta propaganda na pustych słowach. Nie zauważono nigdzie chęci zemsty na Żydach”(...). Inaczej było w Jędrzejowie, gdzie wieści z Kielc wywołały silne wzburzenie społeczne. Dodatkowo 12 lipca miasto obiegła plotka o przybyciu tam w najbliższym czasie kilku tysięcy Żydów z ZSRR. Społeczność zareagowała histerycznie: „rozgoryczenie, rwetes, podniecenie, nerwowość, stan zapalny” (...).

Źródło:

https://wiez.pl/2019/11/13/oni-morduja-nasze-dzieci-mit-mordu-rytualnego-w-powojennej-polsce/

niedziela, 24 stycznia 2021

Rodzina Mauer

Lista Imion przeczytanych 28 lipca 2013 r. w Treblince
(większość Imion została przeczytana jednocześnie chórem)
(...)
Mosze Mauer, lat 56, kupiec z Jędrzejowa, jego żona Jenta lat 50, z domu Wodzisławska, i dzieci: Menasze lat 32, kupiec, Zelig lat 20, Sara lat 12

Źródło:

piątek, 22 stycznia 2021

"Jewsekcja"

str. 235

Spisywane na potrzeby ksiąg pamięci teksty wspomnieniowe dotyczące powojennych relacji polsko-żydowskich mają wszelkie zalety i wady charakterystyczne dla źródeł o charakterze narracyjnym. Warto przy tym pamiętać, że księgi tworzono zazwyczaj dla niewielkiego, wewnętrznego kręgu odbiorów, a ich głównymi adresatami byli najczęściej albo członkowie ziomkostwa, albo inne osoby w różny sposób związane z miejscowością, której poświęcono konkretną publikację. Drukowano je zwykle w niewielkim nakładzie i spisywano przede wszystkim w językach jidysz i hebrajskim, co ograniczało zasięg potencjalnych czytelników do osób władających tymi językami, czyli w praktyce do Żydów. Hermetyczności tego rodzaju wydawnictw sprzyjał dodatkowo ich półoficjalny obieg i ograniczona dystrybucja, a także to, że aż 95 procent z nich opublikowano zaledwie w trzech państwach: Palestynie (Izraelu), Stanach Zjednoczonych i Argentynie (w Polsce wydrukowano jedynie dwie księgi)105. W odróżnieniu zatem od publikacji ukazujących się np. w powojennej Polsce, przekaz zawarty w księgach charakteryzuje się większą otwartością, wynikającą głównie z braku zewnętrznej cenzury czy też innych barier (np. obaw o reakcję odbiorcy chrześcijańskiego), ograniczających swobodę zarówno w doborze opisywanych wydarzeń, jak i ferowanych sądów oraz wygłaszanych opinii. Brak ograniczeń 

105 Adam Kopciowski, Wstp [w:] Ksigi pamici gmin ydowskich. Bibliograia/Jewish Memorial Books. A Bibliography, red. Adam Kopciowski, Lublin: Wydawnictwo UMCS, 2008, s. 9–11.

 str. 236

natury ideologicznej umożliwiał niektórym autorom – nieprzychylnie ustosunkowanym do reżimu panującego w Polsce po zakończeniu wojny – wyrażanie negatywnych opinii o kierunku zmian politycznych w kraju, indolencji nowej władzy w sprawach żydowskich czy wręcz odpowiedzialności jej niektórych przedstawicieli za przypadki przemocy antyżydowskiej. Rozczarowanie systemem politycznym i nową, „demokratyczną” Polską widoczne jest przede wszystkim w księgach wydanych w Izraelu i wśród autorów silnie identyfikujących się z poglądami syjonistycznymi. Oceniali oni źle nie tylko panujący w kraju ustrój, lecz także aktywność uległych wobec władzy instytucji żydowskich, a zwłaszcza odgrywającą wśród nich kierowniczą rolę żydowskiej Frakcji PPR. Izrael Gortman w księdze Jędrzejowa określił ją mianem „Jewsekcji”, przypisując jej jednocześnie rozmaite działania wrogie wobec własnej społeczności106

106 Gortman, Jendrzew erew ir churbn un noch im, s. 203.

 

Źródło:

Przemoc antyydowska w powojennej Polsce w wietle ksig pamici - Adam Kopciowski, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie

https://zagladazydow.pl/index.php/zz/article/download/65/61 

czwartek, 21 stycznia 2021

Przedstawiciel

Historia jędrzejowskiego szpitala rozpoczyna się w roku 1918, kiedy to Rada miasta Jędrzejowa, uchwałą z dnia 4 września 1918 r., jednogłośnie uchwaliła odstąpić pod budowę szpitala grunt znajdujący się przy drodze do Laskowa. Ministerstwo Zdrowia Publicznego w projekcie opracowanym w kwietniu 1921 roku przewidywało konieczność wybudowania w Jędrzejowie szpitala na 205 łóżek. W roku 1926 powstał poddany pod protektorat wojewody Komitet Budowy Szpitala. W skład Komitetu wchodzili: M. Biłek - starosta; dr F. Przypkowski - lekarz powiatowy S. Pakaszewski - burmistrz miasta Jędrzejowa; P. Borkowski - ziemianin z Rzeszówka: oraz przedstawiciel Czerwonego Krzyża i przedstawiciel gminy żydowskiej. (...).

Źródło:

https://szpital-jedrzejow.pl/szpital-jedrzejow-o-nas

wtorek, 19 stycznia 2021

Ajenci ujęci


(...)

Nasz korespondent pisze:
Żandarmeria kolejowa z Wolbromia i Jędrzejowa w zeszłym tygodniu, ujęła kilku ajentów, trudniących się potajemnym wysyłaniem wychodźców za ocean. Pierwszą partję aresztowano kilka dni temu w Jędrzejowie, drugą w Wolbromiu. Ajenci z emigrantami płci obojej jechali przeważnie pociągami kurjerskiemi. Pochodzą oni przeważnie z Warszawy i miasteczek pogranicznych jak: Olkusz, Wolbrom i Skała. Między innymi są już uwięzieni ajenci: Fajgel, Patosz, Pinkus Ostrożny, bracia Grünbaumowie i bracia Lewkowiczowie.
(…)

Kurjer Warszawski - 26 stycznia 1914 r.
Źródło:

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/236457/display/Default

poniedziałek, 18 stycznia 2021

Non tolerandis

(...) W Guberni Radomskiej około 1860 roku na 114 miast i miasteczek 42 posiadały przywilej zabraniający osiedlania się w nich Żydom. Były to między innymi Kielce, Jędrzejów oraz wymieniony wcześniej Miechów. Na mocy ograniczeń carskich zakaz ten obowiązywał do 1862 roku, czyli do reformy Aleksandra Wielopolskiego.
Równouprawnienie Żydów ukazem carskim z dnia 5 czerwca 1862 roku było wydarzeniem wielkiej wagi. Ludność żydowska w Królestwie Polskim liczyła w tym czasie 599875 osób, czyli ponad 12 procent ogółu ludności.
(...)

niedziela, 17 stycznia 2021

Narodowcy

Kamil Kijek
Beyond “Objective Factors”, towards Political Mobilization and Radical Anti-Semitism: Remarks on Anti-Jewish Violence in Kielce Voivodeship, 1931-1936

(…)
In order to understand the impact of the European fascism on ideological development in Polish national movement we need to study the impact that Hitler’s rise to power in Germany had on the political imagination of the Polish right-wing opposition, especially on the Young generation of the national movement. It is important to note that the dominant Polish historiography of Endecja in interwar Poland concentrates on showing a clear distinction between the non-Christian, racial nationalism of the Nazis and the “Catholic nationalism” of the National Democrat establishment, or at least its older variety.
This distinction may hold true on the level of the official, central party press. But the situation looks different if we compare what was said during party rallies and conferences with what was published in the party press. Kielce voivodeship example demonstrates that at least in the realm of program of policy towards Jews, the impact of the German national socialist example on the Polish right wing was much greater than most of the recent historiographies tend to admit.
For example, on 2nd of April 1933, during the county gathering of the National party in the town of Jędrzejów, catholic priest Adam Błaszczyk – a deputy of the Sejm and an important National Party leader in the Kielce region – discussed Hitler’s anti-Jewish measures “as worth of praise and following”. This was not an isolated incident. The German model was called upon in various local meetings and in the local press by “Young” as well as “Old” members of the National Party. The very same positive things about Nazi prosecution of the Jews, supplemented with satisfaction with observation of similar surge of radical anti-Semitism also in Poland, were said by Stefan Sołtyk, a leader of the nationalist in the Radom area (where Przytyk pogrom took place), on the gathering of the National Party activists on 9th of April 1933.
(…)

Źródło / source:
Polish-Jewish Relations and Anti-Semitism in Interwar Poland Proceedings of the International Seminar - Kanazawa University Kyoto, 2018

sobota, 16 stycznia 2021

Getto, bunkier, wolność. Historia jednej rodziny.

Sylvia and her mother, D.P. camp, Kassel, Germany

By Sylvia Hanna

I was very little when the Germans invaded Poland and our town, Jedrzejow. As the bombs fell, we fled to nearby fields, where my father covered my sister Jean and me with his body to protect us from the planes’ strafing. The bullets did not harm us, and I came to believe my father was the bravest man ever.
Educated as a professor of mathematics, my father spoke five languages, and played the violin. But as a Jew, he had not been allowed to teach at the university even before the war. He worked alongside my grandfather, who owned a large clothing store and tailoring shop in town.
After the invasion, all Jews were forced into a ghetto, where we were no longer allowed to own businesses or to participate in any form of livelihood. All valuables were taken from us. People with money or jewelry hid their assets as best they could — cash and coins in the hems of clothing, diamonds in teeth cavities, and so on. My parents had money and jewelry, so they did the same. This saved our lives.
My father and grandfather were required to give away their merchandise to the Poles, but the Germans kept the very good furs and suits for themselves. How devastated my father and grandfather must have been to see all their possessions taken from them. Yet they were allowed to keep two workers to accommodate the German soldiers with uniforms, furs and coats. Because of this, we had more food, and we did not starve as others did in the ghetto.
After some time, the Germans rounded up all the women and children, including my mother, my sister Jean and me. We were not yet aware of the peril we were in. I wore my favorite little coat and hat, and carried a small knapsack on my back. As we stood in the town’s big square, people were lugging their bedding, pots, pans, food. They believed they would live!
My father ran from one S.S. man to another, trying to bribe them, promising them everything. After several beatings, leaving him bloodied on his head and body, he finally found someone who took the bribe, and my mother, Jean and I were allowed to return to the ghetto with him.
But this was short-lived. Before long, we were seized again. This time, my par- ents knew our intended fate. A few people had escaped the first transport, and had come back to speak of the atrocities of the gas chambers.
I remember sitting in a horse-drawn wagon with other women and children, when suddenly, a man pedaling by on a bicycle asked my mother to quickly hand him either Jean or me. My father had not given up! Again, he had given a man a lot of money to save at least one of us. My mother was afraid Jean would carry on, so she handed me, her younger and more placid child, to him.
Covering me, the man put me in the front of his bicycle, and took me to his friends, or perhaps his family. I only remember crying bitterly. I was so lost and so afraid. The people were very nice, and there was a little girl who wanted to play dolls with me. Although they all tried to comfort me, I just cried for my mother and father.
When evening came, the man took me on his bicycle again, telling me he would take me to my father. He left me in a cemetery, saying my father would come to get me. It was dark and cold; my teeth were chattering and I was so terribly frightened. It seemed like forever, but my father came. He hid me under his coat, and took me back to the ghetto. When he put me to bed, I had a high fever, and in my delirium, I kept screaming about a hole in the ceiling. When I think back on this, I still cry.
The next morning, as sick as I was, my father hid me in a closet because the Gestapo came. He told me to be very quiet. I stayed there until they left. Two days later, my mother and sister returned in the middle of the night. My father had hired a car and bribed a man to get them out from where they were. My mother, my sister and I were no longer legal in the ghetto. By then, all women and children had been sent away, and we all knew the consequences of being found: we would have been shot on the spot. So, we stayed below ground in a horrible cellar, while my father arranged for forged papers for us.
At that time, my father was still allowed to stay in the ghetto. He found a former business acquaintance who owned a big farm, and he begged the man to hide my mother, Jean and me until our papers arrived. We were taken to the farm at night in a wagon filled with hay.
But before we could get our papers, the Germans liquidated the ghetto and my father was taken to Buchenwald. My mother pleaded with the farmers to let us stay with them, and she gave them all our money and jewelry. The farmer built a bunker under the house that could be accessed through their pantry. As the smallest, I was the only one able to stand erect in this cold, damp hole. We were fed when our rescuers remembered, or perhaps just when they felt it was safe.
Only the two spinster sisters, their brother and his wife knew we were there. We hardly washed. Sometimes the brother’s wife would bring us some sudsy water left over from their wash. Mom kept some bread, often moldy, hanging in a bag. We could only eat it at special times. I kept asking if it was time to eat my little piece of bread.
Under these trying conditions, Jean and I quarreled a lot. Once, my sister had hated beans, and she would cry bitter tears when told to eat them. But with the little food we were given, and our constant hunger, she would forget any such dislikes and insist, screaming, on eating all that was brought to us. Mom was so fearful of her screams that she would say to me, “You are the good one; you’ll see, when she’ll have enough, she will share with us.” And that’s what happened.
I often dreamed about my father. I remembered him as tall and handsome in his tweed coat. How I wished he would come and save us from our filthy hole. Jean and I also fantasized about what we would do to Hitler if we ever found him. Somehow, it made us feel better.
We would whisper to one another, and if we had to cry, we did so, quietly, into a pillow. Our main distraction was to listen to Mom’s stories about how it was when she was little, and about her family. Sometimes, she told fairy tales, and we would beg her endlessly for more. It was her storytelling that kept us alive during our two years underground. This was our only real- ity and our sole sense of feeling human.
Our bunker was directly under the living room, and at Christmas, when we looked through the cracks of their floorboards, we could see the tree. The colors on the tree, the smell of the food, and the fun they seemed to have made me so envious that I would cry in my pillow and ask, “What is wrong with us that we have to be cold, hungry and miserable like this?” To this day, Christmas makes me feel very sad.
Only twice over the course of two years did we get some relief by going outside. With no one around, we climbed a ladder and went on the roof, where we could breathe some fresh air and stretch our limbs. On our second outing, we enjoyed our venture immensely. We found some rotten apples and ate them. Mom didn’t let us eat too many. Then we found a little baby bird and wanted to nurse it back to health.
Suddenly, one of the owners rushed upstairs and told us to hide. Partisans had seen something on the roof and thought that Germans might be hiding there. We had no time to reach the bunker, so we were told to hide inside some old straw mattresses. While we laid still, in terror, the partisans stuck their bayonets into the mattresses. It was only by sheer luck that they did not poke those we were in.
After this experience, the owners of the farm didn’t want us there anymore. They felt that their lives were too much in danger and that Mom had given them all the money she’d had. Mom said we would most likely get killed by the Germans in the woods. She tried to persuade them not to throw us out, telling them she still had a diamond in one of her teeth cavity, but they no longer wanted us at any price.
The next morning, they took us into their wheat fields. The wheat was high, and the sun was brutally hot. We had to wait for nightfall. With no water to drink, we felt scorched and parched. My sister and I cried a lot, but we had to stay. At nightfall, Mom was completely despondent and we didn’t move. I am sure she was paralyzed with fear, because she knew that going into the woods meant imminent death for us all.
Even as I write this, I can feel the fear, and above all, the question, “Why me?” Are we so bad that they hate us so?
Somehow, the owners of the farm had a change of heart. Perhaps they pitied us, or maybe the diamond had enticed them, but they came back for us. The next day, one of the sisters came down with a pair of pliers and pulled out Mom’s tooth with the diamond. We learned then how cruel life can be.
After two years, the war finally ended. Our rescuers told Mom, and we were overjoyed. Still, we couldn’t come out because they didn’t want anyone to know they had hidden Jews. So, Mom went to town to look for other survivors, and to find a place for us to live.
We stayed in the bunker by ourselves, and it was terrifying to be without Mom even for a moment. We were so scared, but there was no choice. It seemed like an eternity until Mom came back. Then at night, we left in the hay-filled wagon, so no one could see us leave.
We went to a house in Jedrzejow where many people were packed into one or two rooms with only makeshift, double beds. Everyone was worn out, dirty, hungry, and covered with lice. Those days seem like a blur now. I don’t remember how long we stayed there. Then we moved to another place, not as crowded, where Mom found an old friend, who delighted us with song and dance.
We were free, but we were still Jews! The Polish children made terrible fun of us, calling us stupid, dirty Jews. I was given a doll, and the Polish children took it away from me. We still lived in fear, this time of the Russians. It was during this time that Mom got sick and had to go to the hospital.
Jean and I were left with a lady, but we were mostly alone. We would go to the hospital to visit Mom. Our clothes were terrible, our shoes had holes and no backs. Jean would tell me to be careful, because there still were land mines on the roads. So, even after the war, I remained fearful.
When Mom came out of the hospital, she sent us to school. At that time all schools were run by the Church. Prejudice against the Jews had not diminished because the war had ended. The Poles still hated the Jews. The children still called me those same terrible epithets, and pulled my hair. I truly felt like an outcast. The nuns did nothing to stop it: they simply snickered under their cloaks. I would come home and cry bitterly. In some ways, this hurt even more than being underground. My voice had not yet come back, and I still spoke in a semi-whisper.
Then one day, a miracle happened! A man stood at the door, tall and thin, and crying. It was my father! After six months, he had come back to Poland to look for us, not knowing whether we were alive. And we had no idea that he was alive. He had survived Buchenwald, one of the worst concentration camps in Germany. It had taken him six months just to gain enough strength to travel back to Poland.
When I first saw him, I hid behind a door. He didn’t look like my robust, tall, strong father in his tweed coat and hat. He looked like a thin, tortured being—like no one I knew. It took me a while to get close to him. We must have looked just as scary to him.
Shortly after my father returned, we were confronted with a new dilemma. The Russians arrested him, claiming he must have collaborated with the Germans since all of us had been saved. My father had some friends, prominent Polish people from his college days, who testified on his behalf, and he was released. Then we had to run away from Poland. I was only too happy to leave the school and the misery behind me. Still, I was confused as to why we were running again. 

Bela and Israel Strumpf
 
We arrived in Kassel, Germany, at a displaced persons’ camp. There, on a site of old army barracks outside of town, men, women and children awaited entry into a country that would have them. Conditions were difficult and uncomfortable, but we were among our people, and that felt wonderful. We were free, and, for now, no one was killing us. A curtain separated us from another family in the same room. There were public showers, and smelly,
ugly outhouses. We had plenty of food and clothes brought from the U.S.A.
I explored the woods with other children. We did acrobatics on frames of old army trucks. We created all sorts of games. I learned how to dance, and wore a beautiful costume in a school play. I was told I was the best dancer they had.
I went to school and loved it. No one made fun of me, and I discovered that I really could learn. Hebrew was fun. The teachers were very nice, full of hope and promise for a better world, primarily in Israel. I worshiped Israel. Although it was still a very dangerous place, most of the Jews wanted to go to Palestine.
Upon our arrival at the D.P. camp, my sister and I could only speak Polish. But any language other than Yiddish or Hebrew was frowned upon, so I started to speak Yiddish, and learned Hebrew in school. No one wanted to be reminded of the hate and prejudice they had experienced through- out the years. Although conditions were not fantastic, I had a sense of freedom and belonging I had never felt before. I was not ashamed of who I was. I was Jewish, and it was grand! We sang Hebrew songs; I learned how to read and write. I was not stupid, as the Polish children had said, so this was paradise!
I recently had a dream that I lived in a place where all people were Jewish, the butcher, the baker—everyone. It seemed like Heaven. I was looking for safety, and this is how I resolved it in my dream. I still battle with who I am. Yet somewhere deep inside, I am Jewish. It shows up constantly in my life, like an automatic reflex. I know my utopia doesn’t exist anywhere. But even now, when I get frightened or unsure about something, I still think of my Jewish utopia.
While we were in the D.P. camp Mom found out that one of her brothers, Uncle Henry, had survived the war. Everyone else had died—her mother, father, two brothers, their wives and their children. So many aunts, so many cousins, and of course, so many friends were also killed.
Life in the D.P. camp was the best I had ever known. After my horrible experiences from early childhood on, this was paradise. I didn’t realize how poor we were, or how awful our living conditions were. We were free!
Nothing seemed harsh. I was outdoors almost all the time. The second-hand clothes and shoes were a joy to me. Mom cooked on a makeshift stove, and everything she prepared was delicious. She made her own noodles, and baked her own breads and cakes. She worked so hard!
Compared to their wartime experiences, this should have been a paradise for my parents too. Yet, it was very sad for them. Before the war, they had large families; they were rich and proud. The loss of their families and their means was a terrible realization. The sadness remained with my mother, and the anger with my father. It showed up relentlessly throughout their lives. The terrible fears and anxieties caused my mother to have two nervous breakdowns. In her old age, she became withdrawn and depressed. But how I admire the courage and strength she showed Jean and me during the war!

Sylvia Hanna, née Strumpf, came to the U.S. in 1949. Now retired from a successful career as a fashion designer, she enjoys life with her husband, Jim. She dedicates her story of survival to her children and grandchildren, so that they may remember and help to create a truly better world.


Źródło / source:
The Hidden Child, the Foundation’s Publication, Vol. XXVI 2018
https://www.adl.org/search?keys=Jedrzejow

piątek, 15 stycznia 2021

Lekarze

Lekarze:

(...)

Polak Eljezor (1898, 1927) wewn., Rynek 1.

(...)

Lek-dentyści:

Berkowicz Adolf, 11 Listopada 5

Epsztajn Gibermanowa Berta, Kościuszki 6, tel. 24

(...)

Majerowicz-Makowowa Mirjam, Rynek 12

(...)

 

Źródło:

Rocznik Lekarski Rzeczpospolitej Polskiej - Warszawa, 1936

czwartek, 14 stycznia 2021

Rada od Marszałka

W pierwszych miesiącach niepodległości przez kraj przeszła fala wystąpień antyżydowskich, których organizatorem nie był obóz narodowy, ale atmosfera przezeń stworzona nie pozostała bez wpływu na ich uczestników. Wobec pogromów Piłsudski wyraził swoje stanowisko dwukrotnie, choć w poufnej korespondencji. W liście do Ignacego Paderewskiego pisał, że z trudem powstrzymał pogrom w Wilnie. W drugim wypadku była to odpowiedź posłowi USA, który go interpelował o wystąpienia antyżydowskie w Częstochowie. Wedle telegraficznej relacji posła, Piłsudski mówił o specjalnych zarządzeniach dla utrzymania porządku i opieki nad Żydami w Częstochowie. Samymi wystąpieniami był oburzony, uważając je za hańbę dla Polski. Jednak po pogromie w Jędrzejowie, przyjmując delegację Żydów z tego miasta, stwierdził, że „sprawa żydowska jest teraz bardzo zawikłana” i poradził im, by sami ją rozwiązali, emigrując do Palestyny. Jest to jego jedyna znana wypowiedź na temat emigracji.

środa, 13 stycznia 2021

Riterband - powrót

p. 9

Returnees’ first impressions of the town, the market square, the main street differ depending on whether a town was destroyed during the war or remained intact. Some towns are empty and deserted, left in ruins, but others are unexpectedly lively— moreso even than before the war. For example, returning to Jędrzejów in the fall of 1945, Yitzkhok Riterband arrives at a station packed with male and female smugglers laden with their wares, waiting for a train to Zagłębie. Moreover, it seems to him that there are more inns and restaurants in the towns than there had been before the war, most of them full of goyim drinking vodka and eating sausages.25  

25. Yitskhok Riterband, “A bazukh in mayn horever heym” in Sefer ha-zikaron le-yehudi Jedrzejow, ed. Sh. D. Yerushalmi (Tel Aviv: Former Residents of Jedrzejow in Israel, 1965), 255.

Źródło / source:

Patterns of Return - Survivors' Postwar Journeys to Poland - Monika Adamczyk-Garbowska, United States Holocaust Memorial Museum, Center for Advanced Holocaust Studies, Washington 2007

wtorek, 12 stycznia 2021

Tragiczne powroty

str. 222

Niejednokrotnie ustalenie ciągu zdarzeń, podstawowych faktów o ofierze, czasie i miejscu zbrodni, a czasem także o jej sprawcach polega na uważnej lekturze całej publikacji i zbieraniu rozproszonych wiadomości. Tak wygląda np. rekonstrukcja szczegółów zabójstwa Majera Frydberga, zawartych w pięciu różnych relacjach z księgi Jędrzejowa. Z pierwszej z nich dowiadujemy się, że był on przedwojennym mieszkańcem Jędrzejowa i został zamordowany, gdy powrócił do miasta sprzedać dom41. Autor drugiej twierdzi, że towarzyszyła mu dziewczyna z Wodzisławia i oboje zostali zastrzeleni, trzeciej zaś, że kobieta była kuzynką Frydberga, która przyjechała do Jędrzejowa specjalnie, by go odszukać, on sam zaś prowadził sprzedaż węgla i drewna opałowego, a w chwili mordu był jedynym Żydem pozostałym w mieście42. Jak wynika z czwartej relacji, Frydberg przeżył wojnę w bunkrze, ukrywając się z czterema innymi Żydami, a skład opału przejął po ojcu. Miał zamiar wyjechać z miasta, czekał jednak na zakończenie procesu przeciwko złodziejowi, który ukradł mu wóz w węglem: „Naiwny chłopak – stwierdza w zakończeniu autor tej relacji – proces wygrał, ale życie przegrał”43. Piąty tekst wyjaśnia natomiast, że

41 Cipora Gotfried-Kozlowska, Fun majne zichrojnes [w:] Sefer ha-zikaron li-Jehudej Jendrzejow, red. Szimszon Dow Jeruszalmi, Tel Awiw: Irgun Olej Jendrzejow be-Israel, [1965], s. 197.

42 Binjamin Gutman, Majne iberlebeniszn un majn bazuch in Jendrzew [w:] ibidem, s. 200; Isroel Gortman, Jendrzew erew ir churbn un noch im [w:] ibidem, s. 204.

43 Icchok Riterband, A bazuch in majn chorewer hejm (ajndrukn) [w:] ibidem, s. 258.

str. 223

tuż po zakończeniu wojny do Jędrzejowa wróciło ponad sześćdziesięciu Żydów, lecz zaraz po napadzie zbrojnej bandy na zamieszkany przez nich dom w większości wyjechali. Na miejscu pozostali jedynie Frydberg i dwie inne osoby44

44 Mordche Szledziak, Fun majne iberlebeniszn in Hitlers cajtn [w:] ibidem, s. 266.

(...)

Szczególne miejsce wśród relacji zajmują wstrząsające wspomnienia niedoszłych ofiar, którym niemal cudem udało się ujść z życiem z rąk oprawców. Niektóre opowiadają o zadanych im cierpieniach, nie szczędząc przy tym drastycznych detali. (...).

(...) podczas napadu na dom Mordechaja Śledziaka [Śledzika] w Jędrzejowie bandyci strzelili mu prosto w twarz. Kula utknęła w szczęce po prawej stronie ust i pozostała tam na stałe50

50 Szledziak, Fun majne iberlebeniszn in Hitlers cajtn, s. 266.


Źródło:

Przemoc antyydowska w powojennej Polsce w wietle ksig pamici - Adam Kopciowski, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie

https://zagladazydow.pl/index.php/zz/article/download/65/61 

 

poniedziałek, 11 stycznia 2021

Paraliż kas

Wybuch wojny sparaliżował działalność kas kredytowych

Jędrzejów. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej w powiecie jędrzejowskim istniało aż 20 kas pożyczkowo-oszczędnościowych i towarzystw kredytowych. Po rozpoczęciu działań wojennych niemal wszystkie przerwały działalność.

Idea spółdzielczości kredytowej na ziemiach polskich rozwinęła się w drugiej połowie XIX w. Pierwsze instytucje tego typu powstały w Wielkopolsce i Galicji. Prawdziwy rozkwit kas pożyczkowo-oszczędnościowych nastąpił jednak w latach 90. XIX i w pierwszej dekadzie XX w. Przyczynił się do tego Franciszek Stefczyk, który wymyślił, że spółdzielnie kredytowe powinny działać na niewielkim terenie, gdzie ludzie się znają i mają do siebie zaufanie. Od tego czasu kasy pożyczkowe „typu Stefczyka” zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu.

Uchwycenie początków tego typu organizacji jest bardzo trudne, gdyż brakuje źródeł historycznych. Pewne światło na tę sprawę rzucają jednak akta okupacyjnych władz austriackich z okresu pierwszej wojny światowej, przechowywane w Archiwum Państwowym w Kielcach, w zespole c.k. Komenda Obwodowa w Jędrzejowie.

Z akt tych wynika, że 26 lipca 1915 r. szef komendy obwodowej zażądał od wójtów wszystkich gmin wchodzących w skład powiatu jędrzejowskiego podania informacji na temat działalności towarzystw kredytowych i kas pożyczkowo-oszczędnościowych. W ciągu kilkunastu następnych dni wpłynęły odpowiedzi z wszystkich 14 gmin z całego powiatu. Z raportów wójtów wynika, że przed wybuchem wojny instytucje kredytowe działały we wszystkich gminach, za wyjątkiem Brzegów. Ogółem na naszym terenie działało 12 gminnych kas pożyczkowo-oszczędnościowych oraz osiem towarzystw kredytowych, niekiedy zwanych „prywatnymi”. Kasy pożyczkowe działały w 12 gminach, za wyjątkiem wspomnianych Brzegów i Sędziszowa. Co ciekawe, w niektórych gminach istniały dwie takie instytucje. Taka sytuacja była w Mierzwinie, gdzie wymieniano „pierwszą” i „drugą” gminną kasę pożyczkowo-oszczędnościową. „Pierwsza” zasięgiem swojego działania obejmował wsie leżące na północy, „druga” – na południu gminy. Towarzystwa kredytowe działały natomiast tylko w siedmiu gminach: dwie w Jędrzejowie oraz po jednej w Wodzisławiu, Nawarzycach, Sędziszowie, Prząsławiu, Mierzwinie i Małogoszczu.

Z raportów przedstawianych przez wójtów gmin wynika, że po wybuchu wojny wszystkie instytucje kredytowe zaprzestały działalności. Przyczyniła się do tego oczywiście zawierucha wojenna. W sposób dobitny wyraził to wójt Wodzisławia, który do komendy obwodowej pisał: „tak kasa pożyczkowo-oszczędnościowa, jak i towarzystwo kredytowe od początku wojny dotąd nie były czynne z powodu zajęcia przez wojska lokali i niezgłaszanie się dotąd mieszkańców”.

W niektórych wypadkach można było mówić o swoistej wegetacji kas. Wznawiały one działalność tylko wówczas, gdy ktoś chciał zwrócić pieniądze, co jednak zdarzało się bardzo rzadko. Na ten aspekt sprawy zwracał na przykład uwagę wójt Jędrzejowa, gdzie działały trzy instytucje kredytowe: „Wymienione towarzystwa są obecnie czynne o tyle, o ile który z dłużników dobrowolnie zechce uiścić zaciągnięty przed wojną dług. [W] takim razie przyjęte kwoty natychmiast wypłaca się osobom, które wniosły wkłady przed wojną, a obecnie proszą o zwrot takowych. Nowych zaś wkładów nie przyjmuje się i pożyczek nie udziela się”.

Jedyną instytucją, która w miarę bez szwanku przetrwała wojenną zawieruchę, było Towarzystwo Kredytowe w Małogoszczu, które w okresie od końca 1914 do marca 1915 r. zawiesiło działalność, ale już 1 kwietnia 1915 r. wznowiło przyjmowanie wpłat i udzielanie pożyczek.

Austriacka komenda obwodowa w Jędrzejowie sondowała też wójtów, na ile jest możliwe wznowienie działalności kas pożyczkowych. W tym jednak wypadku odpowiedzi były z reguły negatywne. Podstawowym powodem takiej postawy były obawy ludności –sugerowano więc odłożenie momentu wznowienia działalności do czasu zakończenia wojny. Wydaje się jednak, że najważniejszą przyczyną uniemożliwiającą szybkie wznowienie działalność był niepewność co do przyszłości oraz brak zaufania do władz okupacyjnych. Najbardziej dobitnie wyraził te obawy wójt Nawarzyc: „Przywrócenie na powrót do życia tych kas byłoby pożądanym, gdyż osoby, które pownosiły pieniądze-wkłady do tych kas nie mogą korzystać ani z procentów, ani też z kapitałów, ponieważ dłużnicy nie spłacają zaciągniętych pożyczek. Zachodzi i w tym różnica, iż dłużnicy z powodu obowiązującego kursu pieniędzy jednej korony [środek płatniczy na obszarze okupacji austriackiej – przyp. Red.] za pół rubla spłaciliby długi z chęcią, a właściciele wkładów i osoby chcące nabyć nowych pożyczek 1 korony za pól rubla nie chcą przyjmować, gdyż w kursie handlowym korony za pól rubla nie przyjmują”.

Poniżej zamieszczamy wykaz kas pożyczkowo-oszczędnościowych i towarzystw kredytowych działających w powiecie jędrzejowskim przed wybuchem I wojny światowej.

(...)

Miasto Jędrzejów

(...)

Jędrzejowskie Towarzystwo Wzajemnego Kredytu. Zarząd: Izaak Ickowicz – prezes, C. D. Sobel i D. Ryterband – członkowie; rada towarzystwa: Salamon Rychter z gminy Korzecko, J. Rakowski, M. Bleslauer, C. Enoch, J. Halpryn, C. Breslauer i J. D. Zelcer z Jędrzejowa.

(...)

 

Źródło / source:

Wybuch wojny sparaliżował działalność kas kredytowych - Michał Ślusarek

http://www.jedrzejowska.net/wybuch-wojny-sparalizowal-dzialalnosc-kas-kredytowych/

piątek, 8 stycznia 2021

Telefony

(…)
Jędrzejów, (...) strona 156, zajmuje całą kolumnę, 77 abonentów. (...) Z książki telefonicznej wyłania się obraz miasta z ambicjami, pełnego przedsiębiorczych mieszkańców. (...) Banków było aż pięć, w tym Bank Kupiecki Borucha Maneli przy Rynku 4 (numer telefonu 30).

(...)

Lekarzem Powiatowym (numer 17) był oczywiście dr Przypkowski, Rynek 6, w Jędrzejowie imię nie było mu potrzebne (...).

A z adresów bardziej powszednich: (...) 25 to J. Halprin, fabr. świec i mydła, 11-go Listopada 107, Fabryka wyrobów Żelaznych „Metalpol” Ickowicza i Dykermana, bez adresu, za to z telefonem o szczęśliwym numerze 13. Pod 34 ciekawa firma: Młyn i tartak parowy, elektrownia Renoma, Pińczowska 26, właściciele Werdygier i Szpilberg. (...) Mojżesz Wargoń przy Klasztornej 11 importował i eksportował ziemiopłody, posługując się telefonem numer 7, pod 58 dzwoniło sie do Abrama Zylberszaca, właściciela składu szkła przy Rynku 9. Jędrzejowa dosyć. Dziwne tylko, że na stację kolejową dodzwonić się nie było sposobu.
(…)

Źródło:
Świętokrzyskie. Środowisko, dziedzictwo kulturowe, edukacja regionalna - nr 17, Kielce lipiec 2016

na podstawie:
Spis Abonentów Państwowych i Koncesjonowanych Sieci Telefonicznych w Polsce (z wyjątkiem m. st. Warszawy) 1931/32 r.

czwartek, 7 stycznia 2021

Rodzina Wargoń - pamięć

We who survived,

Sara and Masza Przysuska, Hadassa Katz (Teicher), Samuel Wargon, and I Janina Katz (Bassat)

were mandated to remember

Israel Rubin ben Yaacov ha Cohen - Izydor Katz,

Moshe Mordechai ben Avraham - Moszek Wargon,

Chaia Ruchel bat Rachmiel - Chaja Wargon,

Saul ben Moshe Mordechai – Saul Wargon,

Israel ben Moshe Mordechai - Izrael Wargon,

Majlich Boruch ben Lejba ha Cohen - Mietek Przysuska.

Now I, Janina (Nina) Bassat am mandated to ensure that you, the members of my family,

Robert Bassat,

Sara, David, Avi, Elisheva, Naomi and Bezalel Gillis.

Andrew, Natalie, Matthew, Jack, Ben and Emma Bassat,

Paul, Sharon, Joel, Jasmine and Jeremy Bassat 

remember 

רודל רודמ

From generation to generation.

The torch of memory is now in your hands.

Guard it safely and pass it on.

 

Źródło / source:

https://www.thehumanelementproject.com/basset--janina.html

Nina Bassat - rodzina Wargoń


Hadassa Katz (Wargoń), Janina (Nina) Katz and Moshe Wargoń, Lwów 1941

In the last edition of Centre News, we began a series of articles highlighting the stories of some of our donors, in recognition for the outstanding support we have received as the Jewish Holocaust Centre (JHC) embarks on its major redevelopment. We continue in this edition with the stories of Nina Bassat and Rosie Lew and their families, focusing on their backgrounds and their reasons for choosing to support the Centre.
Born in Lwów, Poland in 1939, the daughter of Hadassa Wargoń and Izydor Katz, Nina is one of the few child survivors of the Lwów ghetto and counts every day of her life as a gift. Hadassa’s family were importers and exporters of grain; her father Moshe Wargoń was a city councillor in Jędrzejów, a member of Mizrachi and a staunch Zionist. Izydor studied in Lwów, where his family operated a glazing and picture framing business. Of the extended Katz family, there were no survivors other than Hadassa and Nina; of the Wargoń family, only a handful survived. Izydor Katz was killed on Petlura Day, 26 July 1941, his thirtieth birthday; the rest of the family were lost at Treblinka, at Auschwitz, at Belzec. The remnants of the family, Hadassa, her brother Sam Wargoń, her sister Sara Przysuska and her niece Masza Przysuska were reunited in a DP camp in Bad Wörishofen, Germany. Sara and Masza survived the Łódź Ghetto and Auschwitz-Birkenau and were liberated at Bergen-Belsen, but Sara tragically died in 1948.
(…)
„Do not forget” and „Tell them what happened” is also part of the ethos of the Bassa-Gillis family, who would not be here if it were not for the survival of Hadassa Katz (later Teicher) and Nina Bassat.
The remaining four members of the family came to Australia in 1949, after several applications to go to Palestine were rejected.


 

The two photographs which encompass five generations of our family have one common link. In the first, Nina is the chold clutching her grandfather’s beard; in the second, she is the grandmother surrounded by her children and grandchildren. These two photographs encapsulate the miracle of survival and of regeneration, and they also mandate the responsibility and the priviledge of commemoration and of remembrance.
Nina Bassat AM is a lawyer who has served as President of the Jewish Community Council of Victoria and the Executive Council of Australian Jewry. She has contributed her time and expertise to many other organisations, both local and overseas, and has ben a Trustee of the Jewish Holocaust Centre Foundation since its establishment in 2008.

Źródło / source:

https://issuu.com/jhc_comms/docs/jhc7-virtual_book/s/11102423

środa, 6 stycznia 2021

Zeluś

Jędrzejów.
LIST Z EREC.
W miły i spokojny wieczór piątkowy, siedzieliśmy, jak zwykle, razem, słuchając listu od brata z Erec. Jest to najpiękniejsza chwila z całego tygodnia. Spracowana mateczka zdaje się połykać każde słowo.
Płyną dobre, kochane słowa, świece rzucają blask na mamusię, która staje się coraz słodsza i dziwny uśmiech ma na ustach. Pamiętam, że tak uśmiechała się do mnie kiedy byłem mały. Drobne kropelki łez spadają cicho na papier i pochyloną głowę siostry.
Tatuś, niby obojętny zasłania się gazetą, żebyśmy nie widzieli z jaką uwagą słucha. Bo ma żal do brata, że nie skończył szkoły i wyjechał. Ale ja wiem, że tatuś dumny jest i kocha tego syna, co cicho i wytrwale potrafi walczyć i cierpieć dla wielkiego celu. Każdemu z nas brat daruje słówko otuchy i radości. Czekam i ja, i mimowoli serce zaczyna mocniej uderzać.
I słyszę moje imię, ale braciszek ma żal do mnie, że źle się uczę. Pisze, że każdą nieodrobioną lekcją okradam Erec, jego i siebie. A ja wierzę mu i słowa jego, jak kamienie, padają mi na serce. Wstyd mi pisać, że tak bardzo się nie chce codzień łazić do szkoły, bić się z kolegami, o wiele większymi, lub znosić głupie żarty. I poco się starać i odrabiać lekcje, kiedy pani „nas” i tak nie wysłucha, a na cenzurę da dwóję?
Brat pisze, żebym się uczy, że to nas połączy, więc wytrwam. I kiedy myśl moja podczas lekcji ucieka, staram się uważać. Przypominam sobie, że i jemu było ciężko, kiedy sam jeden pracował wśród półdzikich Arabów. A oni patrzyli z początku ze śmiechem, później z szacunkiem na jego dziecinne jeszcze ręce.
I zaczynam rozumieć mego brata. Zaczynam czuć się w szkole, jak on pośród swoich towarzyszy. „Cicho znosić i wytrwać”. I, chociaż czasami napada niechęć, będę się uczył, pilnie uczył, aby pokazać kolegom, jak potrafi pracować mały, zaniedbany w „rządówce” żydowski chłopiec.

Zeluś.

[pisownia oryginalna]

Źródło:

Mały Przegląd - nr 109, Warszawa 20 kwietnia 1928

https://polona.pl/archive?uid=9049283&cid=36901557

wtorek, 5 stycznia 2021

Z Sosnowca

(...) co bogatsi Żydzi [z Sosnowca] starali się radzić sobie dalej w zaistniałej sytuacji, natomiast reszta nie mogąc sprostać sytuacji, systematycznie ubożała. Część, szukając polepszenia warunków bytu, wyjeżdżała z miasta w rodzinne strony, w wiejskie okolice: Miechowa, Działoszyc, Pilicy i Jędrzejowa, gdzie łatwiej można przeżyć trudne czasy. Innym smutnym faktem było rosnące i wśród społeczności żydowskiej zjawisko prostytucji oraz przemytu towarów przez granice z Niemcami. W tym czasie na terenie Sosnowca spadła też gwałtownie liczba małżeństw i urodzeń.
(...)

Źródło:

Na granicy getta

Józef Waldemar Wiejacz – okupacja  
Przez całą okupację niemiecką ojciec mój pracował, podobnie jak przed wojną, w warsztatach naprawczych kolei wąskotorowej. Wychodził o 6 rano, wracał po 12 godzinach. Wkrótce do pracy w tych samych warsztatach poszedł mój 12-letni wtedy brat, Janek, który wyuczył się tam zawodu ślusarza. W 1940 r. urodził się mój młodszy brat Irek. Ja natomiast zacząłem chodzić do szkoły, która mieściła się przy ulicy Kościelnej, naprzeciwko kościoła Świętej Trójcy, blisko granicy getta. Wspominam o tym, gdyż kilkakrotnie widziałem zastrzelone żydowskie dzieci ułożone na skarpie płynącej obok rzeczki w taki sposób, abyśmy wszyscy mogli je zobaczyć. Ich przewinieniem było to, że samowolnie opuściły teren getta. Byliśmy tym wstrząśnięci.
(...)
 

Źródło:
Opowieści o świcie i zmierzchu. Rzecz o dawnym Jędrzejowie i nie tylko - Andrzej Kalinin, Zbigniew Ciałowicz, Józef Gierczak, Jan Hatys, Jan Zając - Wydawnictwo Literackie "Li-TWA", 2011.

http://www.andreovia.pl/opowiesci-odcinek-5

 

poniedziałek, 4 stycznia 2021

Groźba

Innumerable were harassments and humiliations. In Jędrzejów, a Polish official, seizing goods from a Jewish dealer, cried out, „I’ll reduce all you Jews to beggars”.

Źródło:

Anti-Jewish Violence in Poland, 1914-1920 - William W. Hagen, Cambridge University Press, 2018

niedziela, 3 stycznia 2021

Wystawa Ruchoma Prób i Wzorów Przemysłu Krajowego

 


(…)
W roku 1910 została w Warszawie zorganizowana Wystawa Ruchoma Prób i Wzorów Przemysłu Krajowego, mająca na celu szerzenie wśród społeczeństwa polskiego idei samowystarczalności gospodarczej.
Wystawa ta w ciągu swej pracy od 1910 do 1914 r. odwiedziła prawie wszystkie większe miejscowości b. Kongresówki, urządzając przeszło 100 wystaw. (…)
Odrodzona Polska odziedziczyła po czasach niewoli cały szereg grzechów. Jednym z nich to nieznajomość ze strony społeczeństwa całokształtu własnego życia gospodarczego. Handel i przemysł w dalszym ciągu, jak przed wojną, zaopatrują się w towary przez Berlin i Wiedeń, pomimo że te same produkty wytwarzamy w kraju. Tak się dzieje, ponieważ niestety dawne dzielnice jeszcze dotychczas wzajemnie dobrze nie poznały się. Drugim grzechem jest bezmyślne hołdowanie zasadzie, że co zagraniczne, to lepsze. Kupujemy nieraz tandetę obcą za drogie pieniądze, mając tańsze i lepsze wyroby krajowe. To też często przemysłowiec zmuszony jest dawać swym towarom etykietę obcą lub kupuje prawo używania marki zagranicznej, aby tylko znaleźć możność zbytu swych wyrobów.
(…)
W roku 1924/5 reakcja przeciw takiemu stanowi rzeczy wywołała powstanie organizacyj, mających na celu popieranie wytwórczości krajowej i doprowadziła do wznowienia działalności Wystawy Ruchomej.
(…) Wystawa urządziła 90 postojów, które łącznie z przedwojennemi zwiedziło przeszło 2.000.000 osób ze wszystkich sfer społeczeństwa. (…) ilośc zwiedzających dosięga od 30 do 120% ludności danego miasta. Są więc nieraz takie ośrodki, gdzie tylko starcy i dzieci nie byli na Wystawie.

(…)

Wystawa Powiatowa w Jędrzejowie trwać będzie od 6 do 9 lutego r. b. [1930] w Gmachu Straży Ogniowej.
Dla zorganizowania jej zawiązał się Komitet Powiatowy Wystawy (…)
Do Prezydjów Sekcyj weszli:
S. Przemysłowa: pp. I. Ickowicz i I. Szpilberg
S. Rzemieślnicza: pp. (…) S. Pelman (…)
S. Spółdzielcza: pp. (…), I. Giberman
S. Kupiecka: pp. (…), D. Zelcer
(…)
Wystawa w Jędrzejowie została otwarta w dn. 6 b.m. o godzinie 12-ej w południe przez p. starostę Białego przy dźwiękach Hymnu Narodowego, odegranego przez orkiestrę Straży Ogniowej. (…)
Wystawa przedstawia się dobrze. Podkreślić należy wybitniejszy udział stolarzy (…).
(…)

List Pochwalny:
S. Pelman - Zakład Stolarski w Jędrzejowie - za solidnie i estetycznie wykonane wyroby stolarskie.
(…)
H. Pleszewski - Zakład Krawiecki w Jędrzejowie - za solidnie wykonane prace krawieckie.
J. Śledzik - Zakład Krawiecki w Jędrzejowie - za dobrze wykonaną robotę krawiecką.

(…)
Podziękowanie:
Rubinek - Wytwórnia Wyrobów Skórzanych w Jędrzejowie - za wyrób pasów przepuklinowych.

Wystawa cieszy się znaczną frekwencją. Trzeba podkreślić specjalnie obywatelskie stanowisko Straży Ogniowej, która nie tylko ofiarowała bezinteresownie lokal lecz urządza codziennie koncerty swej orkiestry.
(…)


Źródło:

Wiadomości Wystawowe Wystawy Okręgowej Przemysłu Krajowego w Kielcach - Kielce, 7 lutego 1930

sobota, 2 stycznia 2021

Salomon Pelman

Salomon Pelman - urodzony w Jędrzejowie w 1884, syn Meira i Chany. Był stolarzem. Żona Sara z domu Szlamkowicz. Przed wojną i w jej trakcie przebywał w Jędrzejowie. Zginął podczas Holocaustu.

Źródło:

The Central Database of Shoah's Victim's Names

https://yvng.yadvashem.org/

piątek, 1 stycznia 2021

Pelman stolarz

S. Pelman - Zakład stolarski i wyrób mebli w Jędrzejowie, ul. Górno-Klasztorna 12
 
Źródło:
Archiwum Państwowe w Kielcach