Urodziłem
się w Oksie pow. jędrzejowskim w roku 1896. Rodzice moi zajmowali się
rolnictwem posiadając 20 morgów ziemi. Ja początkowo pomagałem im w
rolnictwie dorywczo, o ile mnie czas studjów moich w szkole średniej
pozwalał. Po ukończeniu szkoły średniej w Jędrzejowie udałem się na
studja wyższe do Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie
(SGGW), którą ukończyłem w 1933 r. i otrzymałem tytuł inż. rolnego.
Specjalizacją moją była polityka ekonomiczna.
Kiedy
otrzymałem dyplom wróciłem w swoje ojczyste strony do Jędrzejowa i tam
pracowałem do 1938 r., czyli przez cztery lata w charakterze instruktora
rolnego w powiecie. Wtedy właśnie w tym okresie miałem kontakty z
inteligencją tak polską jak i żydowską. Wśród nich zaprzyjaźniłem się z
rodziną nieżyjącego już p. Brajborta*. Wówczas p. Brajbort prowadził
handel nawozami sztucznymi. Tenże p. Brajbort często mnie gościł. Ja
otrzymywałem od niego takie w każdym bądź razie miłe podejście i
towarzyskie i wszechstronne, ze mnie to zobowiązywało wszechstronnie w
stosunku do niego. Nawiązała się między nami serdeczna przyjaźń. Dlatego
też w późniejszym okresie, kiedy przeprowadziłem się do Warszawy, to
zawsze nie omieszkałem ich odwiedzić kiedykolwiek przyjeżdżałem do
Jędrzejowa i byłem ich gościem.
W
1939 r. wybuch wojny zastał mnie w Warszawie, gdzie byłem zatrudniony w
mleczarstwie tzw. mleczarni miejskiej „Agril”. W tej mleczarni
pracowałem przez okres niemal całej wojny. Ponieważ moja praca w tej
mleczarni była dość łatwa i nie absorbowała dużo mojego czasu mogłem
często wyjeżdżać, czyli pracę opuszczać.
Moi
szefowie byli na tyle względni, że pozwalali mi na częste wyjazdy do
Jędrzejowa i do Kielc, gdzie również miałem sporo znajomych, więc
informowałem ludzi, bo już wtedy tworzyły się getta. Więc na przykład w
Jędrzejowie informowałem o tym jak przebiega akcja w Warszawie, bo oni
nie mieli możliwości, więc wszyscy byli żądni i ciekawi. W Jędrzejowie
więc poza p. Brajbortem całą inteligencję żydowską odwiedzałem, tam
miałem kolegę, Strumpf się nazywał, który teraz jest w Ameryce. Poza tem
był tam niejaki p. Wargoń, tam też u nich bywałem, on handlował zbożem,
ich także informowałem o tem jak sytuacja wygląda. Przede wszystkiem
moja bazą był p. Brajbort. Już w r. 1942 było w Jędrzejowie getto
stworzone.
Pewnego
razu przyjeżdżam do Jędrzejowa, p. Brajbort kiedy mu sytuację
przedstawiłem, że jest nadzwyczajna, słuchy mnie dochodzą, że jest
Treblinka, że tam transporty do Treblinki dochodzą na zniszczenie,
powiedziałem o tem, że z Kielc informują o tem wszystkim, na co p.
Brajbort odpowiedział: Wiem o tem i jestem zorjentowany, to ciężki los
Żydów z Jędrzejowa czeka, wobec tego jako przyjaciel, jeżeli by pan mógł
coś mi zrobić, to byłbym panu wdzięczny. Służę do pańskiej dyspozycji –
odpowiedziałem.
Pytanie:
Czy to były rozmowy, które Pan prowadził z p. Brajbortem w okresie
kiedy jego rodzina znajdowała się już getcie i można się było do nich
dostać?
Tak,
to było w tym okresie i można było ich w getcie odwiedzać. Co prawda
gettem obejmowane było ich mieszkanie, gdzie oni przedtem mieszkali, tak
że nie mieli trudności i nie musieli się przenosić. Dopuszczalne były
jednak odwiedziny, getto nie było zamknięte gdyż to było przed akcjami.
P.
Brajbort więc zwrócił się do mnie mówiąc: Ja nie zamierzam absolutnie
się ukrywać, bo mnie na to nie będzie stać, ale jeśli odnośnie mojej
córki i zięcia i jej dziecka, jeżeli Pan mógłby coś przedsięwziąć to
bardzo bym był wdzięczny. Ja mówię - służę chętnie.
No
i ustaliliśmy z nim, że ja właśnie tą córkę, obecnie Mauerową – Lolę
Brajbort z córeczką maleńkiem wówczas dzieckiem zabiorę i chwilowo
umieszczę u swej siostry w Oksie. Tak właśnie zrobiłem. Wziąłem wóz tam z
Jędrzejowa, ją na wóz i akuratnie żeśmy tak utrafili, że przed
wysiedleniem ja ją łącznie z dzieckiem zabrałem. To było w 1942 roku na
dwa miesiące przed wysiedleniem. Natomiast odnośnie p. Mauera męża Loli,
to on jeszcze pozostał w mieszkaniu w getcie przy teściu, z tem
właśnie, że ustaliliśmy, że jeśli będzie mu coś zagrażać dalsza akcja z
mojej strony będzie podjęta, mimo że byłem w Warszawie, ale zawsze
miałem możność poruszania się i ewentualnego przyjazdu. Tą córkę z
dzieckiem odwiozłem do mojej siostry i tam pozostali.
No
i dowiaduję się, ze jest wysiedlenie – przyjechałem i rzeczywiście
widziałem, jak wysiedlali. P. Mauer jednak do tego wysiedlenia nie
poszedł, został przez nich samych tj. Niemców wyznaczony do
porządkowania rzeczy, które pozostały u Niemców i do ich segregacji. To
były rzeczy, które pozostały po Żydach, po ich wysiedleniu.
Tak
więc z p. Mauerem byłem w kontakcie. Wtedy Niemcy ogłosili, że
pozostali Żydzi mogą sobie być w getcie zamkniętym i nic im nie grozi.
Chwilowo żona p. Mauera Lola uwierzyła temu no i myśmy uwierzyli, że tak
będzie. Więc wróciła do Jędrzejowa aby z mężem zamieszkać, ale nie
długo z nim była. Naraz bowiem jest akcja, prowadzono pińczowskich Żydów
i tych jędrzejowskich do nich dołączają.
Mnie
akurat w Jędrzejowie nie było byłem w Warszawie, dano mi znać i ja
przyjeżdżam. Oni natomiast, ta p. Lola i jej córka szczęśliwie zostały
wyprowadzone i ulokowane u drugiej mojej siostry w Jędrzejowie. To
wszystko odbyło się podczas tej akcji. Niestety nie było już innej rady,
jednak sytuacja była już taka niebezpieczna, że trzeba było się zabrać
do warszawy. I wtedy p. Lolę z córeczką zabrałem do Warszawy, do siebie
do mieszkania, a p. Mauer pozostał tymczasem nadal w Jędrzejowie. Jego
brat znowuż u jednego gospodarza w innym miejscu się przechowywał.
Pozostało tam kilku Żydów, którzy się razem przechowali jak naprzykład
jeden który obecnie jest w Ameryce, p. Rubinek Ryszard, następnie dwaj
bracia Kluska, wszyscy oni przechowali się w Jędrzejowie u niejakiego p.
Gałka. W tym okresie też getta już nie było po wysiedleniu Żydów
zostało zlikwidowane. Oni więc byli w tym ukryciu i myśmy donosili im
tylko żywność i pieniądze. Było ich razem 5-ciu. Dwaj bracia Rubinek,
dwaj bracia Kluska i p. Mauer.
Jeden
z tych Rubinków nie wytrzymał tam i zmarł naturalną śmiercią, a wszyscy
inni się przechowali. Ukrywali się w bunkrze, jak już wspomniałem
poprzednio u p. Gałki
Pytanie: Jak długo oni się tam przechowywali?
Przez
kilka miesięcy tam się znajdowali aż sytuacja stała się ponownie
niebezpieczna, a że to był lipiec sam p. Mauer zgłosił się i poszedł do
Skarżyska, a później ze Skarżyska do Częstochowy. Tak przetrwał aż
zgłosił się do Arbeitsamtu, a potem go wysłali. Ja natomiast zająłem się
wyłącznie p. Lolą i jej dzieckiem.
Pytanie: Jaki był los p. Brajborta?
Naturalnie
podzielił los wszystkich wysiedlonych, pojechał do Treblinki z żoną,
drugą córka i zięciem. Oni już zostali w Treblince zagazowani. do
pierwszej akcji jeszcze ich widywałem, a potem jak zostali wysiedleni,
więcej już nie wrócili.
Pytanie: Jak był los p. Loli Brajbort (Mauer) i jej dziecka?
Otóż,
jak poprzednio opowiedziałem, przyjechała do mnie do Warszawy i
zamieszkała na ul. Wilczej 24a. Tam jakiś czas zatrzymaliśmy się i
zaczęliśmy rozmyślać co dalej robić. Ponieważ i w Warszawie akcja była i
niepewnie było, zawiozłem jej córeczkę do jeszcze trzeciej siostry
mojej, która obecnie mieszka koło Warszawy, a wtedy mieszkała w
Sokołowie Podlaskim. Moja siostra miała też córeczkę niedużą i obydwie
zaprzyjaźniły się bardzo, a p. Mauerowa chwilowo zamieszkała u mnie.
Obecnie
córeczka p. Mauerowej wyszła tu już za mąż i z męża się nazywa Feller,
na imię nieczytelne wtedy wołaliśmy na nią Lala, była na aryjskich
papierach. Także p. Lola była na aryjskich papierach i nazywała się
Więckowska. Tak więc p. Mauerowa była u mnie, a jej córeczka u mojej
siostry.
Był
czas, że rzeczywiście ludzie „kapo” chodzili po Warszawie, wywęszyli to
wszystko i pani Lola miała nawet przykrość, bo trzeba było dać okupu
100 dolarów. Powodem też było, że p. Lola zaprzyjaźniła się z drugą
Żydówką, która utrzymywała kontakt z pewnym aryjczykiem, już żonatym.
Więc sytuacja bardzo niewyraźna, bo żona tamtego prześladowała tą
Maryjkę Żydówkę zaprzyjaźnioną z p. Lolą, i tak doszli do p. Loli i ona
musiała dać odczepnego 100 dolarów i odczepili się.
Chwilowo
więc musiałem p. Lolę umieścić na Żoliborzu. Ale jak to wszystko już
przeszło minęło, uspokoiło się, pojechałem po p. Lolę zabrałem do siebie
i dzieciaka też przywiozłem i zamieszkali u mnie na ul. Wilczej 24.
Pytanie: Czy na Żoliborzu miał Pan przyjaciela, u którego ona czasowo przebywała?
Na
Żoliborzu dostaliśmy z organizacji mieszkanie niejakiego Jagiełło. Z
organizacji AK otrzymaliśmy ten adres i tam, przez okres kilkumiesięczny
przebywała do chwili, jak już zaznaczyłem, aż ucichło, wtedy ją
zabrałem spowrotem, sprowadziłem też jej córeczkę i nieczytelne
zamieszkaliśmy.
Przed
rozpoczęciem powstania przewidywaliśmy znowu, że sytuacja stanie się
ciężka, że razem możemy tu zginąć, wobec czego poszła z dzieckiem znowu
na Żoliborz. Tam ją powstanie zastało.
Przy
likwidacji powstania ona innym etapem wyszła a ja innym. Dopiero
listownie na adres Jędrzejowa ona zawiadomiła, że jest w Samsonowie koło
Kielc i prosiła o dosłanie jej rzeczy, bo wyszła bez niczego.
Pytanie: Jakie były jej środki materjalne i aprowizacyjne przez cały czas?
Ja
z własnych funduszów względnie też jej, bośmy mieli wszystko to razem.
Część prawda wzięliśmy nawet z Jędrzejowa, bo przecież to byli ludzie
zamożni, ale wiele ona o to nie dbała, gdyż świetnie opanowała technikę
szydełkowania i w tym okresie zarobkowała. Miała bardzo dużo pracy i po
zakończeniu powstania pozostało jej jeszcze wiele z tej pracy, tak dużo
jej naniesiono. Zarabiała dobrze, tak że materjalnie dość możliwie było.
Po
tym wysiedleniu, gdyśmy się skontaktowali także jej mąż został już
oswobodzony i poprzez moją siostrę z Jędrzejowa dowiedział się o mnie,
więc dałem mu adres żony jego. Pojechał do Samsonowa no i przywiózł ją
do Jędrzejowa i wszyscyśmy się tam spotkali.
Tak wyglądała cała epopea.
Pytanie: A pan inżynier podczas okupacji kontynuował swoje zatrudnienie?
W
czasie okupacji właśnie pracowałem w "Agrilu", ale później Niemcy w
czasie powstania to zniszczyli. W Jędrzejowie oni mieszkali w swoim
mieszkaniu, które spowrotem odzyskali, do lipca mniejwięcej, a potem
wyjechali do Wrocławia. A ja w październiku w ślad za nimi pojechałem.
Pytanie: Co się stało z tą grupka ludzi ukrywających się w tym bunkrze u Gałki?
Oni
się uratowali. Ci dwaj bracia Kluskowie są i wyjechali do Australji.
Także Rubinek Ryszard jest w Australji. Kontaktujemy się ze sobą i
serdeczny bardzo łączy nas stosunek. Ten drugi Rubinek zmarł, był chory
na gruźlicę i dlatego nie wytrzymał warunków ściśnienia w bunkrze.
Zamieszkaliśmy
we Wrocławiu. P. Mauer prowadził tam wytwórnię wody sodowej, ja
natomiast, jako naczelnik aprowizacji miasta Wrocławia pracowałem, tak
więc kontakt nasz nadal trwał. Także Wargonia odwiedzałem, może nie
wszystko ci się dotyczy niego wiedziałem, gdyż Wargoń podczas
wysiedlenia jednak nie był jak inni posłuszni, tylko uciekł. Nie
podporządkował się, uciekł i schował się. Również siostra Wargonia się
uratowała. Mieli trochę pieniędzy u właścicieli ziemskich w Jędrzejowie,
które po wyzwoleniu otrzymali spowrotem i tak im się też udało.
Tam we Wrocławiu zgrupowała się więc cała kolonja uratowanych ludzi z Jędrzejowa.
Mauerowie
opuścili Polskę w 1946 roku. Wyjechali z Wrocławia do Bergen Balzen [Belsen] do
Niemiec. Tam nie wiem jak długo byli, ale potem wyjechali stamtąd do
Izraela. Cały czas w Bergen Balzen w Izraelu mieliśmy kontakt listowny.
Ja przez cały czas mieszkałem we Wrocławiu i pracowałem w Zarządzie
miejskim jako naczelnik aprowizacji. Później po paru latach przeniosłem
się znowu do mleczarstwa, do mojej dziedziny.
W
roku 1959 pp. Mauerowie przysłali mi zaproszenie, żeby koniecznie ich
odwiedzić w Izraelu. Przyjechałem do Izraela w maju i byłem aż do połowy
czerwca 59 roku przez 6 tygodni. Poznałem wielu Jędrzejowian, których
nawet przedtem nie znałem i z tą kolonją jędrzejowską bardzo mile
spędziłem ten czas.
No
i nadal utrzymywaliśmy ten kontakt. Kiedy ich córka wychodziła zamąż w
[19]63 r. w sierpniu p. Mauerowa przysłała zaproszenie i nawet pieniądze na
podróż, ażeby pojechać na ślub. Ponieważ tak bardzo serdecznie byłem
przyjmowany chciałem przyjechać, ale zbyt długo wydawano mi paszport i
dlatego nie zdążyłem na ślub. Zamiast więc w sierpniu pojechałem 17-go
grudnia [19]63 r. Teraz jestem tutaj i mam zamiar pobyć przez 3 miesiące.
Obecnie
zwiedzam kraj. Zwiedziłem Ejlat, całą pustynię Negew, ze znajomymi,
którzy wzięli mnie w swój samochód i jeździłem z nimi. W ten sposób
poznałem południe kraju. Ponadto byłem 4 dni w Jerozolimie, w mieszkaniu
mej wychowanicy Lali, tam z jednym znajomym zwiedziłem Jerozolimę. Jak
Papież był, byliśmy na górze Cyjon, tak dokładnie wszystko poznałem.
W ogóle dobrze mi się złożyło.
Poprzednio
w r. 1959 zwiedziłem Galileę i jej miejscowości. Obecnie chciałbym
jeszcze pojechać nad Morze Martwe, Sodomę i Engedi [Ein Gedi] zwiedzić. Poza tem
chcę, bo jak wspomniałem jestem z zawodu rolnikiem, poznać zagadnienia
rolne od strony praktycznej i ekonomicznej, możliwie wszechstronnie.
Przyjrzeć się życiu społecznemu w kibucach, które bardzo mnie
interesuje, jak oni podchodzą do tych zagadnień.
Yad Vashem, marzec 1964 r.
Źródło: Yad Vashem, Jerozolima.
Transkrypcja: Andreovia.pl
* inna spotykana pisownia nazwiska: Brajtbort, Breitbard [przyp. MM]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz