czwartek, 31 grudnia 2020

Dr Beer - w leśniczówce

str.108-113
(...)

16 września 1942 r. Niemcy przystąpili do likwidacji getta w Jędrzejowie. Żydów wywieziono do Treblinki, kilkuset zbiegło i ukryło się w okolicznych wsiach i lasach. Z pozostawionych przy życiu utworzono obóz pracy nazywany „małym gettem”18.

18 Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego (dalej: Arch. ŻIH) 211/489, list H. Beera z 27 września 1942 r. do prezydium Żydowskiej Samopomocy Społecznej w Krakowie, k. 41-44; A. Rutkowski, op. cit., s. 116; A. Sokół, Straty wojenne...; M. Tutaj, Miasto mojej młodości, „Przyjaciel Wodzisławia” 2011, z. 28. Według ustaleń A. Rutkowskiego Niemcy pozostawili na miejscu ok. 250 Żydów i ok. 1000 na terenie powiatu z przeznaczeniem do pracy. W Jędrzejowie utworzono obóz pracy nazywany potocznie „małym gettem”, który został zlikwidowany 22-23 II 1943 r. Wówczas wywieziono ok. 200 osób do Skarżyska i zastrzelono na miejscu 30 osób. Według danych H. Beera przekazanych w tajnym liście do Żydowskiej Samopomocy Społecznej w Krakowie zaraz po deportacji Niemcy pozostawili w Jędrzejowie 239 Żydów. W drugiej połowie września przeprowadzono likwidację gett w Małogoszczu, Sobkowie i Sędziszowie. Pod koniec września wywieziono Żydów z getta w Wodzisławiu, skąd tuż przed likwidacją zbiegło ok. 1000 osób, które ukrywały się w lasach i okolicznych wsiach.

Ludność polska w sposób indywidualny i zorganizowany przez ludzi podziemia udzielała pomocy prześladowanym. Przedstawimy jedną z takich akcji, która zachowała się w pamięci rodziny jej uczestników.

Wydarzenie to miało miejsce w Motkowicach, gdzie w położonym od strony zachodniej tej miejscowości lesie znajdowała się leśniczówka nazywana Karolówką, w której mieszkała rodzina leśniczego Przemysława Janoffa19. Wraz z synem Sergiuszem byli zaprzysiężonymi żołnierzami Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej. Przemysław Janoff przed wojną utrzymywał kontakty z Żydami z Jędrzejowa i okolic, prowadząc z nimi interesy. Żydzi cenili i poważali leśniczego, który uczciwie się z nimi rozliczał, a także darzył ich pewną sympatią z wzajemnością z ich strony. Nic dziwnego, że Przemysław Janoff nie był obojętny na ich los.

Ostatni żyjący świadek tych wydarzeń, kuzynka Sergiusza Janoffa Krystyna Strachocka-Zgud, wspomina, jak razem czatowali na drodze, kiedy wujek wywoził Żydów z leśniczówki. Miało to miejsce w okresie jej kilkumiesięcznego pobytu wraz z matką Ireną w Motkowicach w pierwszych latach okupacji (Przemysław w ten sposób wspomagał swoją rodzinę). Po latach nie jest w stanie sobie przypomnieć, ile osób mogło się przewinąć przez leśniczówkę. Żydzi byli przywożeni bezpośrednio z Jędrzejowa. Tu był początek „sztafety życia”. W gabinecie leśniczego, pod podłogą, którą przykrywał dywan, w miejscu, gdzie stało biurko, była specjalnie przygotowana skrytka.

Ukrywane osoby krótko przebywały w leśniczówce – jeden, dwa, może trzy dni – po czym Przemysław Janoff wywoził je dalej w teren. Nieznani są uczestnicy tej akcji, nie wiadomo, ile osób udało się uratować, ale można powiedzieć, że była ona dobrze zorganizowana i zakonspirowana. Do tej pory żaden historyk tego tematu nie zbadał i nie poruszał, poza jednym wydarzeniem opisanym przez Andrzeja Ropelewskiego. Mowa o losie doktora Hirscha Beera (u Ropelewskiego: Ber), którym zaopiekowała się rodzina Janoffów21 
 
21 A. R o p e l e w s k i, Z życia akowców..., s. 154. Autor wymienia nazwisko doktora z Jędrzejowa w pisowni z jednym „e”. Chodzi tutaj o dr. Hirscha Beera, ur. 6 VII 1907 r. w Głogowie, członka Judenratu w Jędrzejowie (por. Arch. ŻIH, 211/483, Sprawozdanie z pobytu w dniu 8 listopada 1940, k. 15; Liste der Mitglieder und deren Vertreter des judischen, k. 19), którego Przemysław Janoff dobrze znał, będąc jego pacjentem. Przedstawiony w tekście opis akcji sporządzono na podstawie w/w relacji oraz przekazu żony Sergiusza Marii Janow, która zapamiętała informacje podane przez wszystkich jej uczestników z rodziny Janoffów, potwierdzone przez dzieci Sergiusza Janoffa (Janowa), Przemysława i Annę. Zbiory rodzinne Janowów, relacja M. Janow z 2014 r. 
 
Do czasu likwidacji „małego getta” 22-23 lutego 1943 r. dr Beer przypuszczalnie mieszkał na jego terenie, skąd wysłał tajny list do Żydowskiej Samopomocy Społecznej w Krakowie datowany na 27 września 1942 r. Prawdopodobnie tuż przed lub w trakcie deportacji został przywieziony z Jędrzejowa przez Przemysława Janoffa, lecz nie „zamieszkał”, jak inni, w skrytce pod podłogą, nie czuł się w niej dobrze, ale w skrytce zrobionej w lesie nieopodal paśnika dla zwierząt. Usytuowanie było dobrze przemyślane, tak aby paśnik uzasadniał ślady wydeptywane przez mieszkańców leśniczówki. Aprowizacją zajęła się żona leśniczego Aniela, która donosiła żywność z różnych stron, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Nie wiadomo, jak długo dr Beer przebywał w tej kryjówce i kiedy został stamtąd zabrany.

Kiedy Niemcy zaczęli coraz częściej zaglądać do leśniczówki, gdzie przyjeżdżali na wizytacje lub polowania, w obawie przed dekonspiracją postanowiono wywieźć doktora Beera w inne miejsce. Przemysław Janoff nawiązał kontakt ze znajomą Beera z Kielc, której adres od niego otrzymał. Trzeba było zatem zorganizować przewiezienie „wyjętego spod prawa” człowieka, pokonując ok. 40 km, co było nie lada wyzwaniem. Z perspektywy dzisiejszej wiedzy o Holokauście możemy powiedzieć, że akcja ta była bardzo ryzykowna, ale przypuszczalnie dla jej wykonawców całkiem oczywista, tak z humanitarnych, jak i patriotycznych względów. Zarządzenie gubernatora dystryktu radomskiego Ernsta Kundta z 23 lutego 1942 r. mówiło wprost, że za opuszczenie getta, używanie prywatnych wozów, a w szczególności chłopskich, na drogach publicznych oraz w stosunku do osób udzielających pomocy Żydom jedyną obowiązująca karą jest śmierć23. Nikt z uczestników akcji po wojnie poza gronem rodzinnym Janoffów o pomocy udzielonej Żydom nie mówił, historia ta pozostała jedynie w rodzinnej pamięci (...)

Dla doktora Beera rodzina Janoffów przygotowała wóz konny ze skrzynią, do której był w stanie wejść. Przykryto ją sianem, a na wierzch położono kilim. Na tak wymoszczonym siedzisku rozsiadła się Aniela Janoff, wcielając się w rolę wiejskiej gospodyni wiozącej na targ różne towary, łącznie z wódką, aby poczęstować żandarmów, gdyby się zbytnio interesowali celem podróży. Końmi powoził syn Sergiusz. Drogę do Kielc doktor Beer pokonał częściowo na wozie, a częściowo pieszo, idąc wzdłuż niej lasami i polami. Tam, gdzie kręciło się dużo Niemców, przezornie schodził z wozu. Akcja zakończyła się całkowitym powodzeniem i doktor Beer został dostarczony na podany adres. Co się potem działo – nikt nie pytał. Kiedy Sergiusz Janoff znalazł się w rawickim więzieniu, ojciec odszukał znajomą doktora Beera i poprosił o napisanie listu do naczelnika więzienia, opisującego to wydarzenie. W ten sposób Przemysław Janoff pomógł synowi wydostać się z tragicznego położenia. Przez lata nie można było odnaleźć żadnego źródłowego potwierdzenia tej akcji. W nowo przekazanych do IPN dokumentach sprawy Sergiusza Janoffa znajduje podanie jego ojca Przemysława Janoffa do Wojskowego Sądu Okręgowego w Krakowie o wydanie zaświadczenia Jadwigi Papińskiej z 27 listopada 1946 r. potwierdzającego jego pomoc dla Hirscha Beera w 1943 r.24

24  IPN BU 915/497, k. 134. Przemysław Janoff na wszelkie sposoby starał się o skrócenie pobytu syna w więzieniu i zwrócił się w listopadzie 1947 r. z prośbą o darowanie reszty kary do prezydenta Bieruta, dołączając właśnie to zaświadczenie. Starania te, jak i późniejsze wy- stąpienia w tej sprawie, okazały się bezskuteczne. Nie wiadomo, w jakim celu Przemysław Janoff ubiegał się o wydanie mu zaświadczenia J. Papińskiej w 1951 r. Dokument ten nie został odnaleziony. Osobę J. Papińskiej z dużą dozą prawdopodobieństwa należy identyfikować ze wspomnianą znajomą dr. Beera z Kielc.

Dokument ten znajdował się w aktach spawy Sergiusza Janoffa do 2 marca 1951 r., kiedy spełniono prośbę Przemysława Janoffa i wydano mu zaświadczenie. W rodzinie Janoffów utrzymywało się przekonanie, że doktor Beer przeżył wojnę, jednak według informacji przekazanych autorce przez Żydowski Instytut Historyczny w 2017 r. jego siostra mieszkająca w Izra- elu Ella Shafir podała informacje, że brat wojny nie przeżył25.

25  Informacja przekazana przez Dział Genealogiczny Żydowskiego Instytutu Historycznego pocztą elektroniczną 25 III 2017. Ella Shafir wyjechała do Izraela w 1934 r., przekazała infor- macje do bazy danych Jad wa-Szem w 1955 r., że jej brat zginął w 1944 r. pod Warszawą „od min”. Natomiast w 1977 r. stwierdziła, że nie wie, jak zginął, czyli losy dr. Beera pozostają niewyjaśnione. Zmarła w Izraelu w 1991 r. 
 
Wiemy tylko tyle, że pozostawał przy życiu w 1943 r., kiedy miała miejsce opisywana akcja pomocowa, której daty – chociażby orientacyjnie – nie udało się ustalić.

    1.  

Źródło:
Sowiniec - Półrocznik Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, 2016, nr 49, s. 101-160

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz